Forum MUZYKA 3-CIEGO UCHA Strona Główna MUZYKA 3-CIEGO UCHA
od awangardy rocka przez jazz, muzykę improwizowaną, avant folk po muzykę współczesną
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

KANON

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MUZYKA 3-CIEGO UCHA Strona Główna -> dyskusje o muzyce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
h.k.
rozmowny


Dołączył: 09 Lis 2005
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wielki Hong Kong Pana Lee

PostWysłany: Wto 0:27, 01 Maj 2007    Temat postu: KANON

Taka nowa propozycja na temat:

KANON

czyli

nasze opinie n/t plyt, ktore mozna okreslic mianem "klasycznych", "ponadczasowych", "wybitnych" itd. Oczywiscie w opinii tlumow, lub tez tylko naszej...

Na pierwszy ogien proponuje:

FLEETWOOD MAC - RUMOURS

---

Musze w koncu napisac cos o plycie, ktorej ostatnie dwa tygodnie slucham,
jak tylko moge, prawie non-stop. Znam ją juz od wielu lat niemal na pamiec,
ale dopiero teraz kupilem (za to w wersji zremasterowanej).

Ladies & Gentlemen, oto zdecydowanie najlepsza popowa płyta lat 70.,
sprzedana w liczbie ponad 48.000.000 (słownie: czterdziestu ośmiu milionów)
egzemplarzy:

FLEETWOOD MAC - RUMOURS (1977) * * * * *

O Rumours napisano juz wlasciwie wszystko, ale dodam pare slow od siebie,
dla tych, ktorzy jakims trafem jeszcze sie z tą płytą nie spotkali. Rumours
uchodzi za wzor perfekcjonizmu w muzyce rozrywkowej XX (i XXI) wieku - i
slusznie. Produkcja, aranzacja, brzmienie, melodie, kompozycje - to wszystko
zachwyca w najdrobniejszych szczegółach i jako calosc. Do tego, poslugując
sie językiem pism o grach komputerowych - miodność/grywalność: 10/10. Mozna
sluchac w nieskonczonosc, latami - i ciagle bedzie mnostwo do odkrycia i
przezywania.

Niesamowita jest historia powstania tej plyty. Fleetwood Mac na przelomie
lat 60. i 70. byl calkiem uznanym zespolem blues-rockowym. Bialym i
angielskim - co jest o tyle wazne, ze wbrew pozorom malo ktory Anglik gral
swietnie bluesa w tamtych czasach - zazwyczaj ustepowali swoim czarnym
mistrzom. Chlubnym wyjatkiem byl Peter Green, lider owczesnego Mac. Zespol
stawal sie blyskawicznie coraz slynniejszy, odbyl pare glosnych sesji w
Chicago wspolnie ze wspomnianymi wyzej mistrzami, pierwsze trzy plyty
sprzedaly sie znakomicie, w dodatku mial kilka wielkich hitow (szalejace na
listach przebojow Albatross i Black Magic Woman). Green (notabene moj
ulubiony bialy gitarzysta...) stworzyl ciekawy sklad z dwoma (!) innymi
gitarzystami, aż tu nagle... z hukiem odszedl z zespolu i po krotkiej
karierze
solowej (pozniej kilka razy nieszczęśliwie odnawianej, głównie ostatnimi
czasy) przerwał karierę. Zespol niemal przestal istniec. Po kolei odchodzili
kolejni "liderzy" - najpierw drugi gitarzysta (do sekty religijnej zresztą),
potem trzeci. Zespol wegetowal, nagrywajac nijakie plyty z coraz to nowymi
muzykami. W koncu zostali tylko perkusista (Mick Fleetwood) i basista (John
McVie), od zawsze stanowiacy o brzmieniu zespolu - grajacego z "wysuniętą"
sekscją rytmiczną. I jeszcze wspomagala ich grajaca na fortepianie sliczna
wokalistka ze Stanów - Christine McVie.

W polowie lat 70. nastapil - wydawalo sie - przelom. Po kolejnym rozpadzie
składu, udalo sie znalezc pewną parę z USA: gitarzytę i wokalistę,
niejakiego Lindsaya Buckinghama i jego dziewczyne, Stevie Nicks. Zespol
diametralnie zmienil styl. Nagle w Mac znalazly sie trzy (!!!) osoby do
śpiewu: dwie wokalistki (McVie i Nicks) oraz wokalista (Buckingham).

Liderem zostal Buckingham, ktory wkrotce okazal sie - nie zartuję -
najwiekszym perfekcjonistą w historii muzyki popularnej, zajal sie tez
produkcją i cyzelowaniem brzmienia i aranzacji. Zespol zaczal
grac uroczy, chwytliwy, amerykański, kalifornijski pop (przewaga Amerykancow
w zespole byla juz 3:2), a pierwsza plyta nowego Mac od razu weszla na
pierwsze miejsce list przebojow Billboardu. Swiat czekal na drugie dzielo. I
wtedy nagle wszystko moglo sie skonczyc. Nie dodalem bowiem jeszcze jednego
faktu: FM tworzyly w tym momencie niemal same zakochane pary. I jak to bywa
z parami, własnie sie pary rozpadły. Buckingham rozstal sie z Nicks, basista
McVie wziął rozwod z Christine, a przy okazji perkusista
Fleetwood tez zakonczyl zwiazek z żoną. I w tej sytuacji cale towarzystwo
mialo nagrac swoją najwazniejszą płytę... I nagrało. Panowie zamieszkali w
innym bungalowie, niż panie. Spotykali sie tylko w studio i prawie ze sobą
nie rozmawiali. Wszystkie emocje przelali w arcydzieło o nieprzypadkowej
nazwie "Rumours".

---

1 miejsce na liscie Billboardu i cztery wielkie hity - to jeszcze nic o
plycie nie mowi. Pisalem juz o perfekcjonizmie. Aranzacja (dzieło
Buckinghama) jest bardzo
przejrzysta, a jednoczesnie mozna ją odkrywac latami - setki ozdobnikow,
przebogate tło, olsniewające pomysly (jak chocby na kilkusekundową solówkę
gitarową w Dreams) i przede wszystkim nie do podrobienia brzmienie sekcji
rytmicznej. Fenomen Rumours nie jest latwo wyjasnic, ale chyba
najwazniejsze jest to, ze na tej plycie jest po prostu "wszystko". Z jednej
strony zaraźliwe i chwytliwe melodie, z drugiej - kły i pazury (posluchajcie
rozszalałych solówek w Go Your Own Way i The Chain, wsluchajcie sie w teksty
rozwodowe, kodę do ostatniego utworu na plycie...). Całość spowija
nierzeczywisty klimat poludniowej Kaliforni pogrążonej w depresji.

---

Krótka charakterystyka twórców Rumours:

1 i 2. Mick Fleetwood i John McVie - sekcja rytmiczna, na której oparta jest
cała płyta. Wszystkie te hity brzmią potężnie wlasnie dzieki nim, brzmienie
duetu Fleetwood-McVie momentami ścina z nóg - przykładem Dreams i You Make
Loving Fun. Dzieki tak wysunietej i wciaz wyjątkowo selektywnie brzmiacej
sekcji kazdy z tych numerow ma swoj cios. Co nie zmienia faktu, ze na swoj
najmocniejszy rytm musieli jeszcze poczekac (vide tytułowy utwór na
następnej plycie, "Tusk").

3. Lindsay Buckingham - vocal, gitara, aranzacje i produkcja. Wokalista
nieszczegolny (ale emocje umie przekazac az za dobrze), gitarzysta oszczedny
(choc jak juz wytnie solo, to wymiata), aranżer i producent perfekcyjny.
Dziękujemy.

4. Stevie Nicks - vocal. Spiewa w czterech numerach, ktore zreszta sama
napisała (plus chorki). I to jest wokalistka z prawdziwego zdarzenia - ma
glos, na ktorym mozna ucho zawiesić. Z rozkoszną chrypką, nierzadko pięknie
zawodzący. Spiewa nieśpiesznie, tak ze mozna te jej wszystkie smaczki
melodyczne (zwłaszcza na Dreams i Gold Dust Woman) chłonąć bez pośpiechu.
Wielka szkoda, ze to nie ona śpiewa na płycie Dezertera "Mam kły, mam
pazury".

5. Christine McVie - vocal, klawisze. Tez napisala i zaspiewala cztery
piosenki, z czego dwa wielkie hity. Głos, od ktorego ucho nie boli. Czysty
(w odroznieniu od Nicks), idealnie pasuje do perfekcyjnych aranzacji
Buckinghama.

---

Ponizej omowienie kolejnych utworow. Zastosowana skala odnosi sie wylacznie
do samej plyty - porownujac zawartosc Rumours do innych, nawet z tamtych
szczególnych dla muzyki czasów, prawie wszystkie numery powinny dostac 5
gwiazdek.

1. Second Hand News (Buckingham) * * * *

Na otwarcie plyty prosta, rytmiczna, ładna i prawie zwyczajna piosenka ze
smutnym tekstem o rozstaniu. Swietny lajtmotyw po refrenie i jeszcze
ciagnaca sie w nieskonczonosc koda na koniec. Zupelnie nie zapowiada, czego
mozemy spodziewac sie dalej - i o to chodzi.

2. Dreams (Nicks) * * * * *

No. 1 na liscie Billboardu. Numer fenomenalny pod każdym względem. Slucham
go do 15 lat i wciaz
nie moge sie uwolnic, mrowki chodza mi po plecach za kazdym razem, gdy
zaczyna spiewać Nicks. Niebywałe brzmienie sekcji rytmicznej, uderzającej
już od poczatku, ktora ustawia do
pionu melodie snute jakby mimochodem, rozkosznie niedbale, przez Nicks.
Podbicie rytmu w 49. sekundzie przeszło do historii... Tak samo, jak
niesamowite kilkunastosekundowe solo Buckinghama (od 1:49 do 2:0Cool. To niby
zupelnie nic takiego, po prostu
bardzo ładna piosenka z przepiękną melodią, w którą to piosenkę nie można
wsadzić igły i zmienić chocby jednego dźwięku. Najbardziej perfekcyjna
piosenka na plycie. Po czymś takim Fleetwood Mac juz nic wiecej nie musiał
nagrywać.

3. Never Going Back Again (Buckingham) * * *

Zupelna zmiana klimatu - prosta ballada na glos i gitare akustyczną. Taki
krociutki, uroczy przerywnik.

4. Don't Stop (Christine McVie) * * * *

No. 3 na liscie Billboardu. Murowany hicior, w ktorym liczy sie
przede wszystkim natychmiast wpadajacy w ucho refren. Kalifornijski pop-rock
utrzymany w srednim tempie, w klasycznym wydaniu, z bogatym tłem na gitary i
fortepian.

5. Go Your Own Way (Buckingham) * * * * *

No. 10 na liscie Billboardu. Główny czad na plycie i chyba moj ulubiony z
niej numer. Gitarowy, czadowy, rozwodowy (najlepszy rozwodowy przebój
świata!), trzymający w napięciu, z walącym
po głowie, nabijanym rytmem i solówą życia Buckinghama. Ze wspaniale
płynącym, porywającym refrenem, fantastyczną melodią. Dziękujemy.

6. Songbird (Christine McVie) * * * *

Natchniona (o jeden most za daleko) ballada miłosna na głos i fortepian,
obowiązkowo ze śliczną, rozmarzoną melodią.

7. Silver Springs (Nicks) * * * *

Numer, ktorego oryginalnie na plycie nie bylo - oficjalnie sie nie zmiescil,
nieoficjalnie Buckingham po zerwaniu z Nicks nie chcial, zeby miala za duzo
do powiedzenia. Przyjemnie pelen patosu, z rozbujanym refrenem i zbyt
osobistym
tekstem.

8. The Chain (wszyscy) * * * * *

Epicentrum Rumours. Utwor, ktory powstal z samego "przejscia" miedzy zwrotką
a refrenem innej piosenki, ktora ostatecznie poszla do kosza, ale
"przejscie"
zostalo i rozwinelo sie w jeden z najbardziej niezwyklych numerow, jakie
kiedykolwiek nagral Fleetwood Mac. Hipnotyczny utwor o tym, jak trudno
odejść. Śpiewają wszyscy wokaliści/stki w zespole. Dramaturgia, napięcie az
w nadmiarze. Znów miażdżące solo Buckinghama, tym razem jako wspaniała
kulminacja numeru. Excellent.

9. You Make Loving Fine (Christine McVie) * * * * *

No. 10 na liscie Billboardu. Mistrzostwo świata w kategorii: wykwintny pop.
Wciągający groove sekcji rytmicznej i perfekcyjna popowa melodia nie do
zdarcia. Wizytówka Christine McVie.

10. I Don't Want To Know (Nicks) * *

Jedyna piosenka na płycie, która mnie nie rusza. Po prostu zwykła, choć
oczywiście perfekcyjnie zaaranżowana i bez słabego punktu, piosenka. Ale nic
więcej.

11. Oh Daddy (Christine McVie) * * * * *

Mój ulubiony numer na płycie. Najbardziej klimatyczny, mroczny, tajemniczy.
McVie snuje swoją dołującą opowieść w przejmujący sposób, a w tle sekcja
rytmiczna daje prawdziwy koncert: punktuje gdzie trzeba, akcentuje, podbija
frazy, uderza w niespodziewanych momentach. Niesamowita piosenka.

12. Gold Dust Woman (Nicks) * * * * *

To dzieło odkrylem dopiero po latach, teraz. Ale jak nie można odmówić czaru
tekstowi:

"Take your silver spoon,
And dig your grave...... "

Finałowy utwór rozliczeniowy Nicks z Buckinghamem. Nicks prezentuje swoje
wokalne tour de force, w koncowej kodzie przechodząc samą Patti Smith, a
Buckingham buduje misterne tło, z szalonym wyciem, fantastycznie
"wtopionymi" w całość gitarami, wysuniętą na czoło perkusją.

---

Na koniec ta słynna okładka "z kulkami"... :
[link widoczny dla zalogowanych]
pg


Zapraszam.

--
michal
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MUZYKA 3-CIEGO UCHA Strona Główna -> dyskusje o muzyce Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin