Forum MUZYKA 3-CIEGO UCHA Strona Główna MUZYKA 3-CIEGO UCHA
od awangardy rocka przez jazz, muzykę improwizowaną, avant folk po muzykę współczesną
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Taktyka Bitewna (?)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MUZYKA 3-CIEGO UCHA Strona Główna -> dyskusje o muzyce
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gargamel
domownik


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław-Wiedeń

PostWysłany: Wto 5:01, 07 Lut 2006    Temat postu: Taktyka Bitewna (?)

No dobrze moi drodzy nowi przyjaciele - nazywam was tak aby się przygotować psychicznie na to co nastąpi... a mianowicie zwierze wam się z czegoś. Jako że w dziedzinach mnie interesujących jestem zazwyczaj amatorskim twórcą lub takim sobie po prostu długodystansowym "przeżywaczem" nie będę w stanie na forum 3ucha pełnić tak pożytecznej funkcji informacyjnej jaką pełni tu bezcenny nehesis. Nie jestem chodzącą encyklopedią, jeżeli już nawet jakąś tam wiedze w danym temacie posiadam to mimowolnie, bo inaczej się nie da kiedy się człowiek już czymś zainspiruje. Tak więc tym postem rozpoczynam moje bezwstydne zwierzenia, dotyczące moich laickich impresji. Na początek coś może i niezbyt dla was wydumanego, ale dla mnie było to bardzo osobiste przeżycie, niewielki krok dla ludzkości, ale duży dla człowieka który zbliza mnie do muzycznego oświecenia - jakkolwiek pompatycznie by to terz nie zabrzmiało...

Nikomi z was nie trzeba przedstawiać zespołu Republika, dziś chciałbym wspomnieć o piosence Śmierć w Bikini w kontekście ...hmm... no właśnie jak by to zgrabnie ująć słowa? (to jeden z tych przypadków który dotyczy w całości sfery emocjonalnej...) ...powiedzmy że ujmę to metaforycznie jako taka taktyka bitewna. Bardziej niż o uzewnętrznianie się w tej chwili (albowiem zaczynam powolo dochodzić do wniosku że wszystko to wydarzyło się w mojej głowie, a wspomniana piosenka była tylko punktem zapalnym do twórczego słuchania - definicja może brzmi ładnie ale nazwa jest już brzydsza - [u]nadinterpretacja[/u) chodzi mi o zaproszenie was do podzielenia się podobnymi spostrzerzeniami w temacie jakiegoś np. utwóru który w was jakoś uderzył..... No dobra, dosyć tej enigmatyczności, przechodzimy do konkretów. O ile sie nie mylę piosenki można posłuchać tutaj:

[link widoczny dla zalogowanych]

(mam nadzieje że całej) a oto jej tekst:

ŚMIERĆ W BIKINI

na plaży jesteś ze mną pani
już nic nie zdoła mnie ocalić
twój zapach chce
twój zapach chce
bym objął cię leciutkow talii

idziemy dalej a w oddali
twój wzrok odbija się od fali
twój jeden szept
twój jeden szept
i nic nie zdoła mnie ocalić
o pani chciej...

w bikini idziesz do mnie pani
na piasku nie zostawiasz śladów
nie mogę wstać
nie mogę wstać
więc leżę patrrząc na twe ciało

rozbierasz mnie leciutko pani
umieram prawie rozebrany
z ust płynie mi
strumyczek krwi
w bikini jesteś więc ubrana
w bikini smierć...

oddaję ci swą szyję pani
ma krew zabarwi oceany
więc całuj mnie i ciągle całuj
całuj...

i jeszcze tylko pozwól pani
nie wcale nie chcę cię obnażyć
tak boję się
tak boję się
że bez bikini gdzieś przepadniesz

więc pozwól mi się dotknąć pani
tak chociaż lekko przez ubranie
ten jeden raz
ten jeden raz
chcę wiedzieć jak są zimne gwiazdy
w bikini śmierć...

chcę wiedzieć jak są zimne gwiazdy...
gwiazdy...


Teraz - o co mi chodzi z tą republiką i bitewną taktyką? Już tłumaczę (niestety z powodów technicznych nie mogę jej w tym momencie przesłuchać więc wszystkie moje spostrzeżenie spisuję z pamięci).
Pierwsza część piosenki jest dość stanadartowa: mamy pare zwrotek, coś pełniącego funkcję refrenu. Słuchamy więc tekstu, muzyki, interpretacji wokalnej, wczuwamy się w rytm, nastrój etc... po trzeciej zwrotce następuje solówka - nie będę się tu nad nią rozpływał bo w tym momencie zupełnie mnie ona nie interesuje. Jak dla mnie to pełni tu ona funkcji takiej pauzy, odpoczynku od treści którą stara nam się przekazać narrator tekstu, w tym momencie myślimy o tym co już ułyszeliśmy, wczuwamy się w sytuacje - niepotrzebna nam już treść przekazywana słowem, jest już ona w głebi naszej głowy, kwitnie bez słońca i wody, nauczyła się żyć bez bodźca który dotychczas był jej niezbędnym żywicielem (w tym miejscu przydała by się jakaś zgrabna iologiczna metaforka - może ktoś uraczy?) - a więc wchodzimy na głębszy poziom odbioru - odtąd wszystko co się wydarzy w warstwie muzycznej będzie już nie tylko estetyczne, będzie godzić w naszą emocjonalność, albowiem tak długo jak utwór trwa nie uwolnimy się od piętna treści która jak dotąd została nam przekazana. Kolejne słowa piosenki pojawiające się już po solówce docierają do nas już bardziej jako jęki - głos staje się tylko i wyłącznie jeszcze jednym z instrumentów (mi się takie olanie tekstu w tym jego punkcie wydaje wskazane, kolejne słowa i tak jedynie udramatyczniają treść, uintensywniają - do samej historii już niewiele wnoszą). Tak więc kiedy już będziemy głęboko "wewnątrz" piosenki, piosenka zamknie nam drogę ucieczki i uderzy w nas serią akordów - które ugodzą już na wielu poziomach - przepraszam jeśli się powtarzam.... I tak oto przeżywamy coś głębszego, zaskoczeni samym faktem jak głęboko możno zejść w tak ponoć płytkiej formie jaką jest muzyka rozrywkowa a konkretnie piosenka

dziękuje
dobranoc
(jutro będę tego wywodu żałował...)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
naheis
moderator


Dołączył: 13 Lis 2005
Posty: 637
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 11:33, 07 Lut 2006    Temat postu: Re: Taktyka Bitewna (?)

gargamel napisał:
No dobrze moi drodzy nowi przyjaciele - nazywam was tak aby się przygotować psychicznie na to co nastąpi... a mianowicie zwierze wam się z czegoś. Jako że w dziedzinach mnie interesujących jestem zazwyczaj amatorskim twórcą lub takim sobie po prostu długodystansowym "przeżywaczem" nie będę w stanie na forum 3ucha pełnić tak pożytecznej funkcji informacyjnej jaką pełni tu bezcenny nehesis. Nie jestem chodzącą encyklopedią, jeżeli już nawet jakąś tam wiedze w danym temacie posiadam to mimowolnie, bo inaczej się nie da kiedy się człowiek już czymś zainspiruje. Tak więc tym postem rozpoczynam moje bezwstydne zwierzenia, dotyczące moich laickich impresji. Na początek coś może i niezbyt dla was wydumanego, ale dla mnie było to bardzo osobiste przeżycie, niewielki krok dla ludzkości, ale duży dla człowieka który zbliza mnie do muzycznego oświecenia - jakkolwiek pompatycznie by to terz nie zabrzmiało...

...

I tak oto przeżywamy coś głębszego, zaskoczeni samym faktem jak głęboko możno zejść w tak ponoć płytkiej formie jaką jest muzyka rozrywkowa a konkretnie piosenka


"Chodząca encyklopedia" mówi Ci, że gdyby chciała produkować tylko hasła, suche informacje i dyskografie to pisałaby raczej na EMD (na które zresztą wszystkich zawsze zapraszam - niedługo coś tam poumieszczam Twisted Evil ). Zaś po takie świadectwa "muzycznego oświecenia" zaglądam właśnie na TO forum i bardzo się cieszę, gdy takie INTERPRETACJE, nie szkodzi, że bardzo osobiste, nie szkodzi, że Republiki, której nie lubię (białe pasy, czarne pasy, Republika to kutasy! - tak mnie wychowano), nie szkodzi, że czasem narażone na zarzut niezrozumiałości (Agnieszka coś o tym wie) pojawiają się tutaj, gdzie mają taką możliwość zaistnienia. Zawsze mnie interesowały osobiste świadectwa odbioru muzyki, literatury (najbardziej przestrzeni urbanistycznej i geograficznej, ale nie będę tu was katował tym), może dlatego, że sam niezbyt potrafiłbym się tak uzewnętrznić i wyrazić w zgodzie ze sobą. Nie ma czego Gargamelu nad ranem żałować, a raczej więcej takich rzeczy pisać!

Zawsze mnie też fascynował fakt, o którym tu na końcu wspomniałeś. O potencjale i sile wewnętrznej inspiracji jaką ma "piosenka" będąca wytworem "muzyki rozrywkowej". Dałeś po raz kolejny żywy tego dowód.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stary łowca sów
domownik


Dołączył: 19 Paź 2005
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 13:24, 07 Lut 2006    Temat postu:

a pisanie na forum o tym, jak sie cos zinterpretowalo, wcale nie jest ekshibicjonizmem
i że się o tym pisze, to wcale nie znaczy, że się smarka w forum jak w chusteczkę do nosa

interpretacja jest tym ciekawsza im bardziej nie jest jasne, co pochodzi ze sfery osobistej, a co nie
wtedy interpretacja sama jest jako nowe dzielo
potem ktoś interpretację może jeszcze raz zinterpretować
i jeśli nadal będzie to taka grą-zabawą-majstrersztykiem
to potem można jeszcze i jeszcze
i się robi łańcuszek zajefajnych interpretacji

wydaje mi się, że im odważniej ktoś pisze o wlasnej interpretacji
tym bardziej jest pewnien
że sam siebie przy tym nie odsłoni
nie boi się - jest pewien
że jego sfera sobista zostaje zakryta

i to zachęca do dalszej zabawy w nieoczywistości

jeszcze ciekawiej się czyta, kiedy zalożę sobie, że niektóre przeżycia sa realne, oczywiste
ale i w nic zbyt łatwo nie wierzę
bo to jest taki majstersupersztyk superarcypierdolmistrz,
że wiadomo z góry - że nic nie będzie oczywiste

Gargamelu
Tyś jest dość zamaskowany
moge sobie kupić grabki i szpadelek ale
ja się tam w życiu w tej piosence nie dokopię do Gargamela Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gargamel
domownik


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław-Wiedeń

PostWysłany: Wto 19:40, 07 Lut 2006    Temat postu:

...to dziwne. Jak się zwierzyłem z tej mojej interpretacji kumplowi to mnie z miejsca przeszył na wylot... Co do tego connapisałaś o interpretacjach droga agniś, to czuję że moglibyśmy teraz kontynuować dłuuugą debatę, którą rozpoczęto już dawno dawno temu, i zapewne pointy by nie było bo i ja sam jestem taki apolityczny w tym temacie, nie mogę się określić po zadej ze stron. Z jednej strony nie podoba mi sie podejście pt. "Co artysta miał na mysli?" - i tu wydukane zurzyte formułki z pigułki szkolnej - taki kicz w dziedzinie interpretacji (bo jak sama trafnie zauwarzyłaś interpretacja żyje własnym życiem i staje sie osobnym dziełem...). Z drugiej zaś strony ja się tym całym punkowym podejściem do muzyki inspiruję, i nie do pomyslenia jest dla mnie że ten mój przekaz z którym to zrosłem się może i infantylnie ale jednak szczerze - może zostać odrzucony ot tak! Ten liberalizm względem obiorcy doprowadza mnie do skrajnego kryzysu wartości - bo i po co wciskać coś w tą formę skoro to nieetyczne, niepedagogiczne i wogóle nie wymagające nic od odbiorcy prócz faszystowskiego podporządkowania się MOJEJ treści... Gubię się w tym, czuję się jak Cezary Baryka, a nie chcę zobojętnieć i nie mieć tożsamości!!!!!!!! ...uff
Ty się neheis (sorki za ówczesne przekręcenie ksywki) tak nie gotuj, nie chodziło mi przecież o to żeś zbiorem bezsmakowych definicji nie przyprawionych ni szczyptą pasji... Znam takich ludzi i widzę że ty taki nie jesteś. Tylko zasypujesz nas tutaj informacjami i źródłami że mi się głupio robi bo jak tak nie mogę.... ot co!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
naheis
moderator


Dołączył: 13 Lis 2005
Posty: 637
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław

PostWysłany: Wto 20:36, 07 Lut 2006    Temat postu:

gargamel napisał:
...
Ty się neheis (sorki za ówczesne przekręcenie ksywki) tak nie gotuj, nie chodziło mi przecież o to żeś zbiorem bezsmakowych definicji nie przyprawionych ni szczyptą pasji... Znam takich ludzi i widzę że ty taki nie jesteś. Tylko zasypujesz nas tutaj informacjami i źródłami że mi się głupio robi bo jak tak nie mogę.... ot co!


spoko nie zagotowałem się wcale, tylko mi się głupio zrobiło, że was tylko zasypuje informacjami i źródłami, a żadnych interpretacji w sumie nie daję
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stary łowca sów
domownik


Dołączył: 19 Paź 2005
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 21:03, 07 Lut 2006    Temat postu:

niech jeden zasypuje, jeden interpretuje, a ja bedę korzystaćSmile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stary łowca sów
domownik


Dołączył: 19 Paź 2005
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: Wto 18:39, 14 Lut 2006    Temat postu:

to interpretowac czy nie?
ja to zazwyczaj lubię pogrzebać w tym czego slucham. taktyka bitewna...
samo pisanie :" to mi się podoba, a to nie" - wydaje się deczko glupawe.
ale
ostatnio natrafilam na taki tekst, po którym chyba zacznę wywalać te cale tony gównianych porównań ze swoich postów.
...................................
Argumenty za przemilczeniem:Odbiorca ma przywilej milczenia. NIekiedy domaga się także milczenia od innych użytkowników sztuki: interwencja cudzych świadomości obezwładnia go i w pewien sposób kaleczy. Dzieje się tak dlatego, że będąc podmiotem czynności sluchania muzyki, przezywanej jako "pierwsza wartość" czuje się tą wartością napromieniowany. Jest kimś. On ma przeświadczenie że obcuje ze "swoim" utworem, który napisany jest tylko dla niego i z myślą o nim.
On ma przywilej egotysty. Chce być ostatnim, końcowym ogniwem.
Po co to psuć?

sluchanie muzyki to indywidualna sprawa

chcialoby się przeżywać sztukę dźwięków, jako język nieprzetlumaczalny, "język bez metajęzyka" !

.....................................

To, co ja robię: gadam co jest fajne a co nie , krytykuję, to postawa aksjologicznie dwuznaczna - jak się dowiedzialam
bo
przerzucam te utwory muzyczne w obce systemy znakowe (język), dlatego, że przypisuję tym utworom wartość szczegolnie donioslą, albo nic nie piszę(bo się nie da), a to znaczy, że odmawiam im jakiejkolwiek wartości

kiedy mówię o tym co slysze, przekladam na język, to usiluję przedlużyć lańcuch odbioru. Więc nie mogę skorzystać z przywileju egotysty. Uprawiam lekturę "w mniemaniu , że dzięki niej można coś zyskać"


Cholera
a to znaczy,
że w ogóle
to forum
nie ma racji bytu
inaczej
niż
książka
telefoniczna
!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
gargamel
domownik


Dołączył: 25 Sty 2006
Posty: 253
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław-Wiedeń

PostWysłany: Śro 6:22, 15 Lut 2006    Temat postu:

Mam w tym temacie taką piętę achillesową, gdzie swędzi mnie ilekroć stanowczo opowiadam się za jedną z racji. Ilekroć dziurawię muzyce ściany nośne, tak by tworzyła mojemu przesłaniu przestrzeń gościnną, czuję się jakbym wynaturzał, zabijał istotę muzyki, która przemawia poprzez zupełnie inne bodźce. ...a wistość tych rzeczy nie jest z świata tego ...Tu, przychodzi mi na myśl jeszcze jedna sentencja (co prawda nie na temat, ale poprzez moje jej zinterpretowanie jestem w stanie wcisnąć ją także i w ten kontekst; ponadto jest to również świadectwo zbrodni jakiej dokonujemy na muzyce, ilekroć ją przerzucamy na obce systemy znakowe) powtórzmy więc za Elvisem Costello że pisać o muzyce, to jak tańczyć o architekturze chociaż to ani sprawy nie załatwia, ani nie popycha do przodu.

Nie wiem, czy podejście do sztuki jako formy komunikacji odchodzi już w niepamięć? Stoję na straconej pozycji, wierząc że ktoś wyłowi moją butelczynę i wpadnie na to, że na tej kartce w środku wypisany jest komunikat.... I choćby konstruowano nieskończone systemy kulturowe, wybudowane na moim mimowolnym praprafundamencie (elitarne koła snobów kosztujących najsmakowitszych gatunków papirusów; rewolucja w dziedzinie etyki, postulująca za wydobyciem z bibliotek i urzędów miliardów ton papieru z racji jego dotychczasowego marnotrawstwa i przekazaniu go trzeciemu światu; wynalezienie wreszcie naturalnego patentu na nieśmiertelność cieczy, z racji ulotności jej niegdyś popularnego wodnego wcielenia...itd.) nie zmieni to jednak faktu, że ten kawałek papieru nigdy nie ugasił pragnienia.... nawet nie miał tego w zamiarze... a na skutek licznych badań naukowców nad wynalezieniem płynnego substytutu - pierwotny przekaz literowy rozpłynął się bezpowrotnie, pozostawiając po sobie niedosyt, wkurwiające echo wybrzmiewające o tym że "coś było", ale jakoś się nie złożyło.... Narrator przewraca się w grobie... Nawiedza i straszy kolejne pokolenia dzwoniąc łancuchem zajefajnych interpretacji...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
naheis
moderator


Dołączył: 13 Lis 2005
Posty: 637
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław

PostWysłany: Śro 10:54, 15 Lut 2006    Temat postu:

gargamel napisał:
powtórzmy więc za Elvisem Costello że pisać o muzyce, to jak tańczyć o architekturze chociaż to ani sprawy nie załatwia, ani nie popycha do przodu....Nie wiem, czy podejście do sztuki jako formy komunikacji odchodzi już w niepamięć?


Ja myślę, że nie odchodzi. Między innymi z tego powodu, że nie wszystkie dziedziny sztuki czy szerzej kultury doczekały się w miarę wyczerpującego opisu swej komunikacyjnej roli. Np. jeśli chodzi właśnie o architekturę, zwłaszcza w urbanistycznej skali, ciąglę czuję niedosyt w tym względzie. Z zasady jest przecież "nieprzedstawiająca" w swej istocie, a społeczeństwa używają jej nie tylko w pierwotnej funkcji schronienia, ale także wtórnej: komunikacyjnej. Sam mam ciągle z tym problemy, np. przy interpretacji urbanistyki nazistowskiej. Nie znaczy to iż z tych interpretacji mam rezygnować, mimo iż obrona jest ciężko trudna i narażona na często słuszne zarzuty. Myślę, że z muzyką i jej przekładem "intersemiotycznym" jest podobnie. Ale powiem szczerze, że mój organizm zawsze doprowadzała do szału muzyka programowa i jej interpretacje, a już najbardziej sytuacje, gdy małym dzieciom każe się "narysować to, co słyszą". I tu jestem niekonsekwentny, gdyż przymykam oko na interpretacje znaczeń architektury, zaś bezwzględny jestem dla interpretacji muzyki. Myślę również, iż jest tak dlatego bo generalnie architektura jest nie tylko, a nawet z rzadka efektem wykwitu artystycznej osobowości i wizji jednostki, lecz raczej wyrazem oczekiwań społecznych, zaś muzyka może być przejawem jak najgłębszych, osobistych przeżyć, nie interesujących społeczność otaczającą jednostkę. Zarówno utwór muzyczny i projekt architektoniczny może zostać w szufladzie w postaci tylko zapisu, nigdy nie udostępniony społeczeństwu i poddany wykonaniu. Ale o ile muzyka z kaprysu, ciekawości czy w ramach eksperymentu może być wykonana, a nawet nagrana, to raczej trudno o taki przypadek w architekturze, gdzie bez społecznego przyzwolenia jest to raczej nierealne. Muzyka może być sztuką samotnicza, tworzoną przez samotnika, wykonywaną przez samotnika i słuchaną przez samotnika, zaś architektura?.... Warto też przypomnieć sobie to, co pisał Eco. Według jego myślenia, muzyka posiada własny kod, zaś architektura jest pasożytem, rodzajem retoryki korzystającej z kodów z natury do niej nie przynależnych: geometrycznego, proksemicznego itd.

Tak czy siak, muzyczne czy nawet architektoniczne dzieło wraz z swym powstaniem rodzi interpretację i odejść od tego nie możemy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
dzięcielinek
na razie małomówny i nieśmiały;)


Dołączył: 27 Sty 2006
Posty: 15
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ruda Śląska

PostWysłany: Śro 13:26, 15 Lut 2006    Temat postu:

Agniś napisał:
to interpretowac czy nie?


jeśli o mnie chodzi pisz jak dotychczas mnie i mojej żonie taki sposób pisania się bardzo podoba.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stary łowca sów
domownik


Dołączył: 19 Paź 2005
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 15:26, 15 Lut 2006    Temat postu:

Cytat:
pisać o muzyce, to jak tańczyć o architekturze

super. jestem za. a to i tak niedlugo się zlączy tańczenie z palacem kultury. jak niekt ne zlączy to ja zlączę. Mam dość tego kawalkowania.
podobno jak ktoś ma bardziej roziwnięta lewą pulkulę, to jednak woli myślenie linearne, czyli szuflady, choć wynikające jedna z drugiej i z nieostrymi granicami, ale szuflady.
ja wolę centralizację, bom prawopolkulowa. I taki stan, że nie moge zatańczyć toalety publicznej, bo jak tańcze to jest to "niepodobne" - mnie to wkurwia.
odnośnie rysowania chatki na kurzej stopce z obrazków z wystawy, to umiem. jako dziecko bazgrolilam to z pasja i bylo fajne. Ale masz rację, tylko dla zabawy i rozwijania wyobraźni, ne dla rzetelnej eksplikacji. Ale po kija komu wiedziec co kto i kiedy w muzyce? niech sobie dzieciaki porysują jak chcą - jakie jest moje zdanie.

Cytat:
Muzyka może być sztuką samotnicza, tworzoną przez samotnika, wykonywaną przez samotnika i słuchaną przez samotnika,


o ile samotnik sam sobie będzie odbiorcą...
ja nie widzę różnicy . architekt chyba tez może budować zamki z piasku dla siebie samego, żeby się w nich pobawić w wojnę morską, co nie?
zawodowy architekt musi z czegoś żyć, odpowiadać oczekiwaniom klienta, którym może byc cale spoleczeństwo, ale zawodowy muzyk, który nie ma innego zawodu, ten tez musi realizowac zamówienia.
kwestia fukcji w życiu

Cytat:
przymykam oko na interpretacje znaczeń architektury, zaś bezwzględny jestem dla interpretacji muzyki.

interpretacja - takie prawo konsumpcji, trzeba to "jakoś ugryźć", z czasem się czlowiek przyzwyczaja, dopisuje znaczenia z zewnątrz, akcentuje wybiórczo...
samo wykonanie(o króte prośnciej w muzyce niż w architekt.) już jest nie tylko konkretyzacją, ale i interpretacją tego, co leży w szufladzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stary łowca sów
domownik


Dołączył: 19 Paź 2005
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: Śro 15:42, 15 Lut 2006    Temat postu:

znowu pochodzilam i sie zastanowilam nad tym co wczoraj napisalam przeciwko wnikliwym analizom. Jestem rozdarta!

Hej , przydają się te nadmuchane pojęcia.
Żeby zlamać pewność, że istota leży poza dzielem sztuki. (taki pozór stwarza interpretacja, której się nie da uniknąć)

Widze naiwność biografizmu - tlumaczenia tylko przez konteksty [ inne plyty, życiorys, światopogląd autora ]

Tylko grzebanie się w strukturze moze być wiarygodne. Pochopna ituicyjna interpretacja to podejrzana sprawa.

jak się pogrzebię w tworzywie, to sobie uświadamiam muzyczność muzyki

Confused Rolling Eyes Question
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stary łowca sów
domownik


Dołączył: 19 Paź 2005
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: Czw 14:41, 16 Lut 2006    Temat postu:

Cytat:
Cytat:
pisać o muzyce, to jak tańczyć o architekturze


aha, a przypomnialam sobie, że bylo już tańczenie brył architektonicznych.

Specific Objects
bloki Sol Le Witt'a i D. Judd'a
choreografię zrobila pani Yvonne Rainer
zaraz czegoś o niej poszukam w internecie,
jako że książke pożyczylam dla ojca zaŁożyciela, a jego dziś nie ma

tańczyć do muzyki - rzecz oczywista. widzialam niedawno w mezzo, jak tańczyli muzykę fortepianową ArvoParta.
Ale ale
minimalizm w muzyce, to jest tylko następstwo tego, że w latach 60-tych w stanach, kompozytorzy, jeden z drugim, naoglądali się instalacji minimal art. Potem pościągali określniki, ogólne tendencje, niezależne od realizacji, np
redukcję na róznych poziomach: budowy dziela i poszczególnych środków
schematyczność
procesualność
powtarzalność
"migotanie", pulsowanie
idea wiecznego powrotu
itp.
i przelożyli to na jezyk muzyki
zradli skórkę z kaloryfera i nakleili na lodówkę
a da si do przelożyć na język tańca czy poezji, choć w przypadku tej ostaniej to jakos ludziom nie wychodzi..

czemu więc nie da się tańczyć architektury?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
pjerry
moderator


Dołączył: 18 Paź 2005
Posty: 564
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Pią 10:45, 17 Lut 2006    Temat postu:

Agniś napisał:
Tylko grzebanie się w strukturze moze być wiarygodne.


Moje podstawowa wiedza muzyczna nie pozwala mi niestety grzebać się w wspomnianej strukturze. Znam owszem nuty , trochę teorii muzyki ale to wszystko.
Ale do czego zmierzam. Zastanawia mnie od jakiegoś czasu taka rzecz. Mój pierwszy kontakt z muzyką to był piosenki (różne , rózniste), które zawsze uważałem za "obiektywnie" piękne. Później takie podejście do muzyki wpajał we mnie Kaczkowski twierdzać, że on prezentuje muzykę, w której ukryte jest zaklęte piękno a ja musze to piekno odkryć. I odkrywałem słuchając The Lamb 20 razy mimo, że na początku mi się nie podobał aż w końcu go "odkryłem". Dlatego przez wiele lat uważałem, że piękno tkwi w muzyce a niektórym osobom nie dane jest go odkryć. Oczywiście wejście w świat Intermetu przewartościowało te poglądy.
Mimo to jest ileś tam piosenek, które od wielu,wielu lat uważam , że są piękne , które nie poddały się próbie czasu i mimo wielokrotnego słuchania do dzisiaj wywołuja we mnie duże emocje, I teraz nie wiem czy piosenki te faktycznie są tak doskonałe czy po prostu grają tu li tylko moje emocje. Jeśli są doskonałe (w sensie meloddi) to zaklęcie jak sama powiedziałeś musi tkwić w strukturze utworu , w nutach, które następują po sobie. Dla mnie ten zestaw nut był zawsze wejściem do innego świata. Tym, że muzyka kreowałą świat nigdzie indziej niedostępny.
Nie są to żadne zakręcone lecz proste i melodyjne piosenki. Moge wymienić kilka z nich choć nie wiem czy to bedzie miało znaczenia, np: The Beatles-Eleanor Rigby,Kate Bush-The Man With The Child In His Eyes, Queen - Lilly Of The Valley, Abba-Dancing Queen, Grechuta-Ocalić od zapomnienia czy większość z pierwszej płyty Cohena.

Nawet jeśli okazało by się, że te moledie są doskonałe to co jest pierwowzorem doskonałości w takiej melodyce? Mozart? Vivaldi?
Na czym polega tajemnica pięknej melodii?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stary łowca sów
domownik


Dołączył: 19 Paź 2005
Posty: 486
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kraków

PostWysłany: Pią 13:13, 17 Lut 2006    Temat postu:

Cytat:
I odkrywałem słuchając The Lamb 20 razy mimo, że na początku mi się nie podobał aż w końcu go "odkryłem". Dlatego przez wiele lat uważałem, że piękno tkwi w muzyce a niektórym osobom nie dane jest go odkryć.


wlaśnie to mialam na myśli mówiąć, że niektórzy [szczególnie panowie, bo oni mają to w genach] przyjmuja taktykę bitewną.
Ale tak samo taktykę bitewną trzeba przyjąć żeby przebrnąć przez pierwsze 100 stron Imię rózy, kiedy to Adso jeździ sobie na osiolku wokól klasztoru, przez ten czas czlowiek sie wyglodzi, nauczy pokory, jest "grzecznym" odbiorcą, który bardzo chce znaleźc piękno, bo glupio mu , żeby cale czytanie/sluchanie poszlo na marne...
Taka sztuczka. Jak testy na szczurach, manipulacyjki nami biednemi ....

Wczoraj w tvp kultura Elliot Carter powiedzial, że on liczy na to, że przyjdą czasy, aż ludzie będą bardziej inteligentni i wtedy będzie znanym i kochanym kompozytorkiem.
Przegiął i to ostro. Czlowiek nie powinien być zbyt inteligentny, to nieludzkie tego od niego wymagać. Czlowiek z natury musi być glupi Wink

Cytat:
The Beatles-Eleanor Rigby,Kate Bush-The Man With The Child In His Eyes, Queen - Lilly Of The Valley, Abba-Dancing Queen, Grechuta-Ocalić od zapomnienia czy większość z pierwszej płyty Cohena.


A ja znowu nic nie slyszalam Sad Tzn. może i slyszalam, ale nie wiem że slyszalam, to jakbym nie slyszala. choć przeciez slyszalam. Wink

Cytat:
Mimo to jest ileś tam piosenek, które od wielu,wielu lat uważam , że są piękne , które nie poddały się próbie czasu i mimo wielokrotnego słuchania do dzisiaj wywołuja we mnie duże emocje, I teraz nie wiem czy piosenki te faktycznie są tak doskonałe czy po prostu grają tu li tylko moje emocje. Jeśli są doskonałe (w sensie meloddi) to zaklęcie jak sama powiedziałeś musi tkwić w strukturze utworu , w nutach, które następują po sobie.


może zaklęcie tkwi w koherencji osobowości. (że się tak wyrażę Wink )
Niektórzy mają prymitywne i anarchiczne podejście: "nic fajnego tu nie znajdę, trudne=głupie, ja sam jestem w środku tak piękny i skomplikowany, że mnie wkurza piękno poza mną. To tylko ja będe ustanawial gdzie ma być piękno, a gdzie nie."Nastawienie "od".
A inni sami siebie nie rozumieją i próbują , choćby "na chama", ponosząc ofiarę sluchania tego, co najpierw niezrozumiale, bardzo chceliby zobaczyć swoje odbicie i silą sugestii widzą je wszędzie. Wydaje im się że rozumieją. (haha, I rozumieją, bo o obiektywnym rozumieniu nie ma co mówić w muzyce. )
no to Ci otwarci mają sznasę znaleźć "piękno"

Ale to znaczy tez, że ono tylko jest odbiciem ich samych.
...
czy jakoś tak
nie wiem, pomyśle jeszcze jak jest u mnie, bo nie wiem

a grzebanie w strukturze?
to coś jakby matematyka dla medycyny.
no i wspólny mianownik , jeden język dla wszystkich
tylko , że zabija indywidualizm.
czy porozumienie jest potrzebne ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum MUZYKA 3-CIEGO UCHA Strona Główna -> dyskusje o muzyce Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin